To mogła być zwykła stłuczka
Chciałem kupić sobie paczkę wafli ryżowych, ale muszę kupić nowe drzwi do samochodu…
Pozwól, że opowiem Ci, jak do tego doszło.
Wczoraj (7 kwietnia) wracałem z pracy do domu i jadąc nieopodal lokalnego marketu, postanowiłem zatrzymać się i kupić wspomniane wafle ryżowe.
Zaparkowałem przed sklepem, kupiłem co miałem kupić i wróciłem do samochodu. Wyjechałem powoli tyłem z miejsca parkingowego. Mój samochód znajdował się na środku wiejskiej drogi (prostopadle do krawędzi ulicy). W tej samej chwili, parking postanowił opuścić starszy pan, który najwyraźniej nie zwracał na mnie uwagi i robił swoje…
“no nie będę się pchał, poczekam” — pomyślałem.
Dziadek wykonywał dość dziwne, lekko szarpane ruchy samochodem i też próbował wyjechać z parkingu tyłem.
Zdziwiłem się, gdy tył samochodu dziadka wycelował prosto we mnie. Szarpnięcie samochodu do tyłu i dziadek był dwa metry ode mnie. Kolejne szarpnięcie — został metr. Zacząłem trąbić i krzyczeć do niego, ale krzyczenie wewnątrz wygłuszonego samochodu z zamkniętymi oknami jest kiepską metodą komunikacji. Dziadek zbliżył się do mojego samochodu na może 30–40cm. Ufff… niewiele brakowało.
W tej chwili większość kierowców wbiłaby ‘jedynkę’ i pojechała do przodu. Pan niestety stwierdził, że nadal ma mało miejsca na drodze, więc powiększył jego ilość poprzez wykonanie zgrabnego wgniecenie w moich drzwiach.
Przestraszony dziadek odjechał na kilka metrów ode mnie i tam zaparkował. Wyszedłem z samochodu przez drzwi pasażera, ponieważ moje już nie chciały się otworzyć. Podszedłem do starszego Pana.
Postacie:
U — Unknow
D — Dziadek
U: Dzień dobry! wjechał mi pan w drzwi i je ‘trochę’ zniszczył. Przyznaje się Pan do winy i spisujemy oświadczenie? Spieszy mi się, bo mam spotkanie za godzinę.
D: Jakiej winy? reflektora żeś mi rozwalił! Wina jest zawsze po stronie tego, który wjeżdża w tyłek! Tak jest w Polsce!
U: Ale ja się nie poruszałem i miałem pierwszeństwo przejazdu… hmmm… to kogo Pana zdaniem była wina?
D: Nooo… w najgorszym razie to obopólna! Ja włączyłem kierunkowskaz, a Pan nie zareagował!
U: OK, to ja zadzwonię po policję i oni zdecydują kto ma rację.
W tym momencie portfel dziadka otworzył się i dziadek zwinnym ruchem wyjął z niego banknot 100zł.
D: Paaaanieee… dogadamy się. Bądźmy ludźmi!
U: No właśnie próbowałem :) Tylko wie Pan… mam wgniecenie w karoserii i złamane jakieś metalowe ‘coś’ w drzwiach. Myślę, że za 100zł sobie tego nie wyklepię. To pójdzie i tak od Pana z OC, więc to niewielka strata raczej, a w gotówce, to mi Pan tego nie zrekompensuje.
Teraz do akcji wkroczyła ‘Kulturalna Pani’ (KP), która dotychczas siedziała cicho w samochodzie dziadka. Jak się okazuje, była to żona starszego Pana.
KP: Widzisz Wojtuś jaki człowiek? Widzisz? On wie, że na OC, to on sobie więcej weźmie i chce wyłudzić! Jeszcze zarobi na tym i sobie wóz wyremontuje cały!
U: Ja chcę mieć sprawne drzwi i nie chcę za to płacić z własnej kieszeni
KP: honoruuuu nie masz Panieee! Chorego człowieka policją straszyć? Wstyyyyd! Się nie dogada tylko policja, policja… młode a gupie takie.
Zadzwoniłem po policję, otrzymałem informację, że samochód policyjny wyjedzie za 5 minut i tutaj zaczyna się ‘wielki czas oczekiwania’.
Po godzinie zadzwoniłem ponownie, zapytać, gdzie są panowie policjanci. Po 40 minutach ponownie, później jeszcze raz… i jeszcze raz…
Czas oczekiwania umilony był wulgaryzmami w wykonaniu ‘KP’. Było to nawet dość pouczające przeżycie — poznałem kilka nowych słów, jakimi można określić człowieka. Język polski jest jednak bogatszy niż myślałem.
Po niespełna dwugodzinnej, brawurowej jeździe policji przez polskie wsie, udało im się przejechać 12km (bo tyle dzieliło nas od miejsca, z którego wystartowali) i dotrzeć na miejsce.
Z zielonej Skody Octavii (cywilny samochód) wyszło dwóch policjantów — Krzysztof (K) i Szczepan (S).
S: co tu się stało?
U: Stłuczka zwykła. Ten Pan mi wjechał w drzwi tyłem samochodu.
S: i dlaczego Pan po nas dzwoni, a nie spisze oświadczenia?
U: bo Pan się nie przyznaje do winy, więc nie mamy jednoznacznej wersji wydarzeń
S: Panieee…
D: Wojciechu!
S: Panie Wojtku… dlaczego się Pan nie przyznaje?
D: Ja żem nic nie widział, a on nawet nie trąbnął nic!
S: Panie Wojtku, to jest Pana wina.
D: Nie jest panie policjancie. On mi lampę rozbił i wjechał w tyłek!
S: Panie Wojtku, to jest Pana wina… Niech pan spojrzy na drogę. Ślady są na błocie, wszystko widać, jak było i jeszcze szkło z lampy leży. Ten Pan miał pierwszeństwo, znajdował się na drodze i był w trakcie wykonywania manewru. Pan wymusił pierwszeństwo, nie zachował należytej ostrożności i widzi Pan do czego doszło.
K: to ja na Pana nakładam mandat 500zł i 6 punktów karnych. Przyjmuje Pan?
D: to jest wina obopólna! on mógł coś zrobić aby do tego nie doszło!
K: Przyjmuje Pan?
D: Przyjmuję 😢
I tutaj historia mogłaby się zakończyć, ale dziadek zachowywał się jak przeciwnicy ze starych edycji Tomb Raidera — gdy ich zranisz, to zanim padną, muszą jeszcze strzelić z dwa razy do Lary.
Nagrywanie to zło
D: Panie policjancie, ja pragnę zgłosić, że ten Pan przez cały czas jak ja tu z nim gadałem, to on nagrywał każde moje słowo, a ja nie wyraziłem na to zgody i to jest przestępstwo! Proszę o ukaranie go!
S: Panie Jakubie, nagrywał Pan wszystko?
U: tak. Nagrywam każdą tego typu akcje jako materiał dowodowy
S: Panie Jakubie, czy Pan zapytał o pozwolenie na nagrywanie?
U: nie, ale to jest nagranie na moje prywatne potrzeby i ewentualnie na potrzeby policji. Nie planuję tego publikować. Z tego co wiem, nie jest to prawnie zabronione.
S: Panie Jakubie, pouczam Pana, aby Pan nie robił tego więcej jak Pan Wojtek nie wyraża zgody.
U: OK.
S: Panie Wojtku, Pan Jakub został pouczony, a ja muszę wypisać Panu mandat, więc niech Pan już nie przedłuża.
Mamy XXI wiek, więc przeniesienie danych osobowych z dwóch dowodów osobistych do zeszytów (sic!) panów policjantów zajęło jedynie 15 minut.
Kolejnym krokiem była kontrola trzeźwości obu uczestników zdarzenia.
W magazynku argumentów dziadka został jeszcze jednak jeden pocisk.
Wolność słowa?
D: Panie policjancie, a ten Pan ma na zderzaku wielki liść marihuany, a marihuana jest w Polsce nielegalna i nie można tak mieć!
K: i co ja mam z tym zrobić? Pan se nawet gołą babe nakleić może jak lubi!
S: nie no Krzysiek… za gołą babe, to byśmy mu mogli dać mandat, ale za takiego listka, to nie bardzo
D: ale to przestępstwo jest… nie?
K: nie.
Morał
Jeśli wiesz, że wina jest po Twojej stronie, to nie graj cwaniaka — zaoszczedzisz 500zł, 6 punktów karnych i 2,5 godziny swojego życia.
Sprawę można było załatwić w 10 minut.
Epilog
Policjanci pomimo tego, że przybyli bardzo późno, okazali się być bardzo miłymi ludźmi, którzy bez zbędnego gadania, w niespełna dwie minuty, rozstrzygnęli po czyjej stronie była wina.
Sam sprawca wypadku (nie licząc usilnych prób oskarżania mnie o dziwne przewinienia), także był całkiem sympatycznym człowiekiem, czego nie można powiedzieć o jego żonie…
W międzyczasie na scenie pojawił się jeszcze szwagier wspomnianego dziadka, żona szwagra i jego córka, ale ich historię pominąłem w opisie.
Całe zdarzenie można było bardzo łatwo potwierdzić za pomocą nagrania z mojego rejestratora, ale fakt posiadania kamery zostawiam zawsze jako wisienkę na torcie. Czasami fajnie jest posłuchać jak ktoś składa fałszywe zeznania 😈
🍁 Odnośnie liścia marihuany na moim samochodzie, to jest to pozostałość po poprzednim właścicielu. Niemniej, nie przeszkadza mi ten znaczek, bo nie mam nic przeciwko legalizacji tej roślinki.
Jeśli tekst się podobał, zawsze możesz kliknąć 💚 pod wpisem.