Dlaczego noszę maseczkę?
Nie mam zamiaru rozwodzić się nad sensownością noszenia maseczek, nad wynikami pomiarów ich skuteczności i nad konstytucją, ustawami itp.
Czy ja noszę maseczkę?
Tam, gdzie jest to wymagane — tak, ale nie ze względów prawnych, chociaż strach przed otrzymaniem mandatu na ulicy sprawia mi jednak pewien dyskomfort
Uważam, że maseczka wpływa także w niezerowy sposób na ograniczenie rozprzestrzeniania się wirusa, ale jak wspomniałem — nie o tym jest ten tekst.
Po co mi maseczka?
Są w naszym kraju (a nawet i w moim i Twoim otoczeniu) osoby, które BARDZO boją się wirusa, a konkretniej infekcji i jej skutków. Moje pojmowanie zwrotu “szacunek do drugiej osoby” skłania mnie do traktowania tych osób tak, jak one chcą, aby je traktować.
Ostatnio odwiedziłem kilkoro znajomych. Do mieszkania zawsze wchodziłem w maseczce, badając, jaka jest opinia właściciela na temat możliwości jej zdjęcia. Ostatecznie maseczkę zawsze ściągałem i wspólnie jedliśmy, piliśmy, czy pracowaliśmy. “Jego dom, jego zasady”.
Jakiś czas temu odwiedziłem koleżankę. Wybiegłem z garażu podziemnego, nie włożyłem maseczki, bo po prostu zapomniałem wyciągnąć jej z kieszeni. Wpadłem do jej mieszkania. Koleżanka miała na sobie maseczkę i nie podała mi ręki na powitanie (to nie zarzut, a opis zdarzenia). Co zrobiłem? Założyłem maseczkę. To ona jest tutaj szefem i dla niej chcę zachowywać się tak, aby czułą się ze mną komfortowo.
Mógłbym jej oczywiście odczytać wersety z konstytucji, z nieaktualnego już rozporządzenia, a nawet z ujednoliconego tekstu nowych ustaw covidowych i udowodnić, że przy spotkaniu towarzyskim dwóch osób w celach spożycia posiłku, posiadanie maseczki nie jest wymagane. Tylko… w jakim celu?
Gdy na wakacjach zwiedzałem synagogę żydowską, założyłem na głowę jarmułkę. Gdy wchodziłem z żoną zwiedzać meczet, żona okryła się narzutą, a ja ubrałem długie spodnie. Nie ma znaczenia, czy popieram wierzenia tych ludzi — szacunek do drugiego człowieka sprawia, że respektuję jego zasady tak długo, jak długo nie muszę łamać własnych. Jeśli miałbym problem z założeniem jarmułki, to wyjście z sytuacji jest bajecznie proste: nie zwiedzam synagog.
U mnie w kościele jest sporo osób starszych. W zasadzie mógłbym napisać “było”, bo obecnie często ze względu na strach nie pojawiają się na nabożeństwach. Jeśli przez moje nienoszenie maski przynajmniej jedna osoba ze strachu pozostała w domu, to ja uznaję, że nie okazałem takiej osobie należytego szacunku.
Wychodzę z założenia, że jeśli moje zachowanie miałoby nie przynieść mi korzyści, a komuś sprawić przykrość lub nawet spowodować problemy, to jest to zachowanie bezsensowne, którego chcę unikać.
Możesz oczywiście odczytywać konstytucję i wyrywki z ustawy kierowcy autobusu, argumentując powód nienoszenia przez Ciebie maski. Czy on będzie miał problemy jeśli nie zadba o ‘zamaseczkowanie’ wszystkich pasażerów? Tak, może mieć. Czy do jego nowych obowiązków należy zwrócenie Ci uwagi, a Ty mu utrudniasz pracę? Tak! Czy Ty coś zyskasz swoim zachowaniem poza punktami lansu i satysfakcji? Nie bardzo. Prawdą może być to, że masz rację, ale nie o rację w tym przypadku chodzi.
Z ludźmi inteligentnymi jest pewien problem.
Bardzo krótki cytat z Biblii, który to fajnie opisuje, brzmi:
“Wiedza nadyma, miłość zaś buduje” lub w innym przekładzie “wiedza unosi się pychą, a miłość buduje”. Trudno jest posiadać wielką wiedzę i jednocześnie nie być nadętym (ale jest to możliwe i dążenie do tego stanu jest sugerowane).
Znasz na pamięć konstytucję, a ustawy cytujesz po chińsku i wspak? Super… brawo Ty! To jeszcze zadbaj o bycie miłym i sympatycznym człowiekiem.
Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że często miewam problemy z gardłem. Kaszlę przed wykładami, po wykładach, a czasami i w trakcie. Nie jakoś bardzo, ale zdarza mi się. Nie ma to nijak związku z wiadomą chorobą (“kaszlałem, zanim to było modne”), ale w obecnych czasach sprawia, że koło mnie robi się luźniej, a ludzie po prostu się boją.
Moim obowiązkiem jest więc zakrycie ust w dowolny sposób, a nie tłumaczenie im jak wygląda mój stan zdrowia i że już tak miałem wcześniej.
Kiedyś spędzałem czas w gronie chrześcijan (różnych wyznań). Był akurat piątek i postanowiliśmy coś zjeść w restauracji. Jedna z osób była katolikiem, więc zamówiła danie wegetariańskie — “bo piątek”. Natychmiast znalazł się ktoś, kto zakwestionował sensowność postu tej osoby i odczytał jej fragment listu do Rzymian od 14:2 w górę.
Czy osoba czytająca miała rację? Poniekąd tak. Czy miała prawo “atakować swoją wiedzą” innych? NIE! Niby kto dał mu prawo do oceniania cudzych wyborów? To jest właśnie wspomniany brak szacunku do drugiego człowieka. Wiedzę i pychę posiadasz pod dostatkiem — miłości do innych niestety brak.
Nie ma sensu także dyskutować z ludźmi, którzy się boją. Trzeba ich po prostu szanować. Jeszcze nikomu nie udało się pokonać panicznego strachu logicznymi argumentami. To tak, jakbyś człowiekowi z arachnofobią robił wykład pod tytułem “10 najważniejszych powodów, dla których pająki są fajne, milutkie i kochane” i oczekiwał, że na zakończenie zacznie on bić brawo i kupi sobie pająka… To tak nie działa.
Podsumowanie
Noszę maseczkę, ponieważ:
➤ wierzę w jej niezerową skuteczność
➤ szanuję innych ludzi
➤ nie chcę dostać mandatu
Prośba: Szanuj innych ludzi.